Pomysł na zwiedzanie Bratysławy przyszedł nam do głowy, kiedy jechaliśmy autobusem, by zobaczyć przełomy na rzece Krka w Chorwacji. Był to przedostatni dzień naszej wycieczki po Europie Południowo-Wschodniej, a na liście do zobaczenia mieliśmy już tylko Plitwickie Jeziora. Droga z Plitwic do Poznania zajęłaby nam ponad dwanaście godzin, gdyby jechać non stop. Obydwoje wiedzieliśmy, że nie jest to najlepszy pomysł. „To gdzie zrobimy nocleg?”. Szybkie zerknięcie na mapę – „Bratysława – jest prawie w połowie trasy, więc tam się zatrzymajmy.”.
O komunikacji międzyludzkiej
W autobusie było bezpłatne Wi-Fi więc na szybko znaleźliśmy i zarezerwowaliśmy jakiś nocleg, nie do końca wiedząc w którym miejscu Bratysławy to będzie. Na miejscu chwilę trwało zanim znaleźliśmy właściwy adres na dużym blokowisku. W mieszkaniu przywitała nas młoda dziewczyna i wytłumaczyła, że jest tu tylko do pomocy przy meldunku, ponieważ gospodyni nie mówi po angielsku. Po wypełnieniu dokumentów gospodyni serdecznie nas przywitała i do dziewczyny powiedziała po słowacku: „Kristinka, poviete im, že, ako chcú, sami čaj a káva môže variť” i Kristinka przetłumaczyła nam, że jeśli chcemy, to możemy sobie herbatę i kawę w kuchni zrobić. Podziękowaliśmy i zapytaliśmy – „A jak możemy stąd dojechać do centrum i gdzie kupić bilety?”. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że „Autobusová zastávka je tri minúty rovno cez koľaje, a vstupenky mám, takže môžem predať. Stoja dve euro”. I Krisinka przetłumaczyła, że przystanek jest 3 minuty drogi prosto, za torami kolejowymi, a bilety pani ma, więc może nam sprzedać – są po dwa euro. Zaczęliśmy się śmiać, bo w gruncie rzeczy zrozumieliśmy prawie wszystko dużo szybciej ze słowackiej mowy pani gospodyni, niż z Kristinki tłumaczenia na angielski. Wszyscy czworo z uśmiechem stwierdziliśmy, że nasze języki są do siebie na tyle podobne, że dalej już bez pomocy Kristinki spróbujemy się porozumiewać, przy delikatnej pomocy rąk i nóg.
Wzgórze Zamkowe
Jeszcze będąc daleko przed Bratysławą, dokładnie widzieliśmy bardzo podświetlony obiekt na wzgórzu. Widok tak przyciągający wzrok, że zgodnie stwierdziliśmy – jeśli to jest w Bratysławie, będzie pierwszym miejscem, które chcemy zobaczyć.

Wzgórze zamkowe faktycznie widoczne z daleka, tylko uliczki tak jakoś poprowadzone, że nie mogliśmy trafić. W końcu trzeba było poprosić kogoś o podpowiedź. Na przystanku tramwajowym stało dużo osób, więc Dawid ruszył z misją. Już pierwsza osoba, którą zapytał, wskazała drogę. Okazała się nią studentka na tyle uprzejma, że po wytłumaczeniu spojrzała na niego i powiedziała: „W sumie to ja idę w tamtą stronę… Zaprowadzę was” („was” czy bardziej „ciebie”?! „You” ma przecież dwojakie znaczenie 🙂 ). Ruszyliśmy więc we troje (ku lekkiemu zaskoczeniu nowo poznanej koleżanki). Po drodze co chwila mijaliśmy grupy ludzi w różnym wieku, żartujące, śmiejące się, śpiewające. Również kolejne bary były tak pełne, że goście stali na zewnątrz. Koleżanka wytłumaczyła, że jest to widok najzupełniej w świecie normalny. Wzgórze zamkowe i wszystkie okoliczne bary to najpopularniejsze miejsca spotkań ludzi z Bratysławy. Szczególną sympatią darzą je studenci i miłośnicy imprez plenerowych, ponieważ ze szczytu wzgórza roztacza się piękny widok na panoramę miasta i nie ma tam zakazu spożywania alkoholu. Byliśmy bardzo zaskoczeni, ale po dotarciu do zamku sami żałowaliśmy, że nie wstąpiliśmy po drodze do sklepu po coś na wynos.
Zamek i zabudowania dookoła majestatyczne. Od początku swego istnienia był wielokrotnie przebudowywany i w zależności od panującego opiekuna zmieniał swoje przeznaczenie. Od czysto duchowego dla osiadłych na tych terenach w starożytności Rzymian i Słowian, przez kamienną fortecę Węgrów, po przebudowaną na styl renesansowy, a później barokowy szkołę katolicką i klasztor w czasach królestwa Czesko-Węgierskiego. Obecnie mieści się tutaj Muzeum Historyczne, będące częścią Muzeum Narodowego.
Ale zamek to jedno, a drugie to widok ze wzgórza na Bratysławę. Podświetlona promenada po obu stronach Dunaju. Most z restauracją znajdującą się na szczycie konstrukcji pylonu. Żywe miasto skryte w delikatnej mgle. Ten hipnotyzujący widok zatrzymał nas na wzgórzu dużo dłużej niż przypuszczaliśmy.
Stare miasto

Zwiedzanie Bratysławy jednak na zamku się nie kończy – a przynajmniej nie powinno. Zeszliśmy więc ze wzgórza i poszliśmy w stronę Starego Miasta. Uliczkami głównymi pełnymi ludzi i tymi bocznymi niemal całkiem pustymi spacerowaliśmy po centrum. Rynek, budynek Opery Narodowej czy katedra św. Marcina to tylko niektóre obiekty warte zobaczenia. Nam szczególnie przypadły do gustu pomniki stawiane w ramach „projektu rewitalizacji centrum Bratyslawy”. Čumil jest chyba najbardziej znanym z nich. To rzeźba kanalarza wychylającego się z otwartej studzienki i z uśmiechem obserwującego przechodniów z poziomu ulicy. Widząc tak uśmiechniętą twarz nie można nie zrobić sobie z nim zdjęcia. Po sesji z modelem, mimo lekkiego niedosytu w zwiedzaniu miasta, czas było wracać na nocleg. Rano czekała nas podróż do Poznania.
Przydatne informacje:
- Zwiedzanie Bratysławy warto połączyć ze zwiedzaniem Wiednia i/lub Budapesztu. Z Wiednia do Bratysławy jest 1 godzina jazdy samochodem lub 1,5 godziny pociągiem. O połączeniach do Budapesztu pisaliśmy w tym wpisie.
- Między Bratysławą a Wiedniem można przemieszczać się również szybką tłodzią. Ceny biletów zaczynają się od 20 EUR za bilet w jedną stronę. Taki rejs błękitnym Dunajem trwa około 1,5h. Przykładowym operatorem jest Twin City Liner (strona z biletami).