Wybierając się do Nowego Orleanu przypuszczaliśmy, że będzie to kolejne bardzo interesujące miejsce. Nigdy jednak nie spodziewaliśmy się, że NOLA, jak powszechnie nazywany jest Nowy Orlean, tak bardzo nas zafascynuje i wzbudzi tak wielką sympatię. Na pytanie, które Louis Armstrong zadał w jednej ze swoich piosenek, możemy mieć tylko jedną odpowiedź – tak, wiemy jak to jest tęsknić za Nowym Orleanem. Oto za czym tęsknimy najbardziej.
Architektura
Każde miasto jest inne. Jedne jest zabiegane i tętni biznesowym życiem, inne charakteryzuje cisza spokojnej prowincji, jednak nigdzie do tej pory nie doświadczyliśmy tak wyjątkowego i niepowtarzalnego klimatu jaki panuje w Nowym Orleanie.
French Quarter
Najstarszą i najbardziej znaną dzielnicą Nowego Orleanu, która została uznana za Narodowy Symbol Historyczny Stanów Zjednoczonych, jest French Quarter. Od momentu założenia miasta w 1718 roku przez francuskiego osadnika Jean-Baptiste Le Moyne de Bienville, miasto rozbudowywało się wokół French Quarter, czyniąc je tym samym centralną dzielnicą NOLA.

Tutaj właśnie najczęściej swe pierwsze kroki kierują turyści odwiedzający miasto, jak również mieszkańcy miasta, którzy chcą cieszyć się bogatym wachlarzem oferowanych atrakcji. Znaleźć tu można wiele restauracji i barów, sklepów i galerii – tutaj też organizowane są różnego rodzaju pokazy i festiwale oraz występy wielu artystów.
Najbardziej charakterystycznym elementem dzielnicy jest jednak wyjątkowa architektura. Choć miasto założono na początku XVIII wieku, 1794 roku pożar miasta strawił większą część zabudowy wykonanej we francuskim stylu kolonialnym. Miasto w tym czasie znajdowało się pod panowaniem hiszpańskim, dlatego zniszczone budynki zostały zastąpione nowymi, wybudowanymi zgodnie z obowiązującymi hiszpańskimi trendami. Rezultat tych zmian podziwiać można dzisiaj spacerując uliczkami French Quarter. Budynki cechują bogate zdobienia ścian oraz niesamowicie misternie zdobione balkony, większość elewacji natomiast nadal malowana jest na modne w tamtym okresie pastelowe kolory.
Bourbon Street
Nie byłoby French Quarter bez Bourbon Street, czyli najsłynniejszej ulicy w całym Nowym Orleanie. Zwykle dość cicha w ciągu dnia, każdego wieczoru zaczyna żyć zupełnie innym życiem, wypełniając się tłumami turystów. Szczególnie żywa staje się podczas licznych festiwali organizowanych w centrum miasta, jak np. Mardi Gras, czyli ostatni dzień przed Wielkim Postem, nazywany również „tłustym wtorkiem”. Wtedy to na Bourbon Street ściągają tysiące osób – zarówno mieszkańców miasta jak i turystów – aby uczestniczyć we wspólnej zabawie.
W wielu restauracjach zjeść można smaczne tradycyjne dania kuchni nowoorleańskiej, a większość klubów każdego dnia wypełnia muzyka grana na żywo. Niestety nocą muzyka znika z Bourbon Street – przenosi się najczęściej na Frenchmen Street lub zamyka w klubach. Dzieje się tak z uwagi na wprowadzone od 2010 roku prawo, które stanowi, że pomiędzy 21:00 a 8:00 nie wolno grać muzyki na ulicach dzielnicy French Quarter.
Jackson Square
Tak jak French Quarter można nazwać centrum Nowego Orleanu, tak plac Jackson Square można określić mianem jego serca. W 1960 roku plac Jackson Square został wpisany na listę Narodowych Symboli Historycznych USA za rolę centrum miasta, jaką pełnił w Nowym Orleanie od początku historii istnienia miasta.

Plac z trzech stron otoczony jest okazałymi zabytkami architektury w większości 18-wiecznej. Wśród nich warto wymienić budynek Cabildo, czyli dawny ratusz, w którym zostały podpisane dokumenty sprzedaży przez Francję stanu Luizjana Stanom Zjednoczonym, katedrę św. Ludwika i budynki probostwa oraz dawny budynek sądu, w którym obecnie znajduje się Muzeum Stanowe Luizjany. Większą część powierzchni placu stanowi teren zielony, na którego środku stoi fontanna oraz posąg Andrew Jacksona – prezydenta USA, który w 1815 roku dowodził wojskami amerykańskimi podczas wygranej bitwy pod Nowym Orleanem, stoczonej z siłami brytyjskimi. Ostatni bok Jackson Square stanowi otwarte przejście do rzeki Missisipi, wzdłuż której poprowadzono chodnik spacerowy dla mieszkańców i turystów.
Jak w całej dzielnicy, tak samo i wszędzie wokół Jackson Square spotkać można niezliczoną wręcz liczbę ulicznych artystów – muzyków, malarzy, rzeźbiarzy, czasem również magików, wróżki i wielu innych. Mimo iż nie wszystkim podoba się ich obecność, plac Jackson Square w 2012 roku został uznany za jedną z najlepszych przestrzeni publicznych w Ameryce.
French Market
Nazwą French Market określana jest część dzielnicy French Quarter, obejmująca 6 bloków zabudowań – od Jackson Square, wzdłuż rzeki Missisipi, aż do dużego marketu targowego. Najbardziej istotną częścią jest oczywiście market targowy. Założony jeszcze przed okresem kolonizacji europejskiej market jest prawdopodobnie najstarszym tego typu miejscem w USA.

Początkowo nazywano go „mięsnym marketem”, gdyż było to jedyne miejscem w całej dzielnicy French Quarter, w którym można było sprzedawać i kupować mięso. Dopiero później, gdy rozpowszechniono sprzedaż mięsa w mieście, zmieniono nazwę marketu na French Market. Obecnie znaleźć tu można niemal wszystko – od świeżych produktów spożywczych i tradycyjnych lokalnych wyrobów, przez ubrania i prace artystów, po najróżniejsze dewocjonalia i antyki sprzedawane na pchlim targu. A w wielu znajdujących się tutaj barach spróbować można najróżniejsze rodzaje potraw, włączając w to surowe owoce morza czy szaszłyki z mięsa aligatora.
Garden District
Innym bardzo ciekawym miejscem w Nowym Orleanie jest dzielnica Garden District. Choć oddalona od French Quarter zdecydowanie warta jest odwiedzenia i dłuższego spaceru uroczymi uliczkami.

Stare dęby w ogrodach, kute i bogato zdobione żelazne ogrodzenia, potężne filary kunsztownie wykończonych portyków – to tylko niektóre z elementów pięknych arystokratycznych dworków i pałacyków dzielnicy Garden District.
Cmentarze
Spacerując po Nowym Orleanie nie można pominąć jednej z największych (jakkolwiek by to dziwnie brzmiało) atrakcji turystycznych w mieście, czyli wyjątkowych i bardzo charakterystycznych nekropolii. Ponieważ miasto położone jest na bardzo podmokłych i bagnistych terenach, grzebanie zmarłych w tradycyjnych grobach wykopanych w ziemi było znacznie utrudnione lub zupełnie niemożliwe. Dlatego też postanowiono budować groby naziemne. Spacerując alejkami cmentarzy podziwiać można całe mnóstwo najróżniejszych grobowców, krypt i mauzoleów, niektórych przyzdobionych krzyżami czy figurami świętych, innych zupełnie prostych.

Najstarszy i najbardziej znanym cmentarzem w Nowym Orleanie jest cmentarz St. Louis Cemetery No.1. Spacerując po French Quarter wystarczy zaledwie 15 minut, żeby wraz z przewodnikiem móc poznać historię tego wyjątkowego miejsca oraz zobaczyć m.in. miejsce pochówku legendarnej „królowej voodoo”, Marie Laveau.
My podczas spaceru po Garden District wybraliśmy się na odrobinę mniej znany (tylko odrobinę, gdyż wielokrotnie pojawiał się na Srebrnym Ekranie – np. w „Wywiadzie z wampirem”) cmentarz Lafayette Cemetery No.1. Stare grobowce, niektóre zniszczone, a inne jedynie lekko nadgryzione zębem czasu, przystrojone łańcuchami koralików lub innymi osobistymi pamiątkami zrobiły na nas niesamowite wrażenie.
Osiedla drewnianych domów
Jednym z najbardziej charakterystycznych obrazków, jakie można zobaczyć w całym Nowym Orleanie, są osiedla niewielkich drewnianych domów. Wszystkie są do siebie bardzo podobne, a domy wyglądają niemal identycznie. Mowa o tak zwanych „shotgunach”, czyli niewielkich prostokątnych domach z drewna, zwykle nie szerszych niż 3,5 m. Nie ma w nich korytarza, a pokoje i kuchnia ułożone są jeden za drugim. Nazwa „shotgun” wzięła się z żartobliwego stwierdzenia, że gdyby stojąc w otwartych frontowych drzwiach wystrzelić ze strzelby do środka, to śrut wyleciałyby drzwiami na podwórze, nie niszcząc ani jednego elementu wewnątrz domu.

Był to najbardziej popularny styl budowy domów na całym południu USA, od lat 60-tych XIX wieku aż do około roku 1920. Jednocześnie w latach 20 XX wieku shotguny w NOLA stały się symbolem biedy i niezamożności. Ich ilość może świadczyć o tym, jak wielu mieszkańców miasta kwalifikowało się do tej grupy społecznej.
Dziś część shotgunów jest wyburzana i zastępowana nowoczesnymi budynkami. Inna ich część jest poddawana renowacji, jako zabytki historyczne. Po odrestaurowaniu nabierają zupełnie nowego blasku, a na ich kupno stać tylko najbogatszych. Trzecią i największą grupą starych shotgunów są jednak nadal osiedla zamieszkałe przez osoby mniej zamożne. Tak więc shotguny z jednej strony nadal są symbolem biedy, z drugiej jednak stają się symbolem bogactwa.
Po huraganie Katrina
W 2005 roku w Nowy Orlean uderzył Huragan Katrina, który był jednym z najbardziej niszczycielskich cyklonów, jakie kiedykolwiek nawiedziły Stany Zjednoczone. W wyniku huraganu śmierć poniosło ponad 1800 osób, a kolejnych 700 zostało uznanych za zaginione. Przez nieprawidłowo działający system grobli, zabezpieczeń i wałów przeciwpowodziowych zalane zostało ponad 80% powierzchni miasta.
Zniszczenia wywołane huraganem w samym Nowym Orleanie oszacowano na 81 miliardów dolarów. W wyniku Katriny liczba mieszkańców miasta w pierwszych latach po katastrofie spadła o blisko połowę. Choć większość miasta jest ponownie otwarta dla mieszkańców, a dzielnice, gdzie straty były mniej dotkliwe, poprawnie funkcjonują już od dłuższego czasu, w wielu częściach miasta nadal trwają prace związane z usuwaniem skutków cyklonu i przywróceniem sprawnych usług miejskich. Najbardziej zniszczona dzielnica – Lower Ninth Ward – do dziś nie jest oficjalnie otwarta dla mieszkańców, choć część z nich już dawno wróciła do swoich zniszczonych domów nie mając innego miejsca, do którego mogliby się udać.
Ponurym żartem mogłoby się wydawać „zwiedzanie” najbardziej zniszczonych przez cyklon części miasta i robienie zdjęć skutków tej wielkiej tragedii. Nie jest to jednak żart. Wiele biur podróży ma w swojej ofercie tzw. Katrina-tour, czyli wycieczki do Lower Ninth Ward, nazywając je „najbardziej wzruszającym doświadczeniem turystycznym”. Warto dodać, że zapuszczanie się w te rejony samemu nie należy do bezpiecznych. Wielu mieszkańców nie życzy sobie fotografowania swoich domów i mogą być agresywni, a poziom przestępczości jest tam największy spośród wszystkich dzielnic Nowego Orleanu.
Muzyka
O Nowym Orleanie mówi się, że tutaj kultura wręcz buzuje na ulicach, gdyż miasto to jedna wielka scena. Warto zatrzymać się na chwile i zanurzyć się we wszechobecnej muzyce – uliczne przedstawienia muzyczne, artyści grający na różnego rodzaju instrumentach, lokalne zespoły promujące swoje płyty. Muzyka na ulicach French Quarter potrafi wprawić w zachwyt, rozbawić i wzruszyć. Zresztą zobaczcie i posłuchajcie sami krótkiego nagrania poniżej:
NOLA jest kolebką jazzu i mekką muzyki gospel. Prężnie rozwijają się tutaj zespoły grające R&B, hip-hop, jak również kapele rockowe i popowe. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że oryginalny duch kreatywności i muzycznej magii żyje na ulicach i w klubach Nowego Orleanu. Nocą muzyczne serce miasta bije na Frenchmen Street, jednak niewiarygodne występy muzyczne na żywo można znaleźć w każdym miejscu miasta – od wytwornych restauracji, przez kluby i bary po mega koncerty na wielkich scenach miasta. Każdy, kto kocha muzykę znajdzie miejsce, w którym muzyka i wyjątkowa atmosfera zaczarują go na długi czas.
Jedzenie
Chyba jeszcze w żadnym odwiedzonym przez nas miejscu nie zjedliśmy tylu fantastycznych dań. Niesamowita różnorodność smaków tak bardzo charakterystycznych dla Nowego Orleanu sprawiła, że zwiedzanie miasta cieszyło nas jeszcze bardziej niż zwykle. Nieodłącznym elementem każdego dnia spędzonego w NOLA było spróbowanie choćby jednego nowego dania. Co takiego spróbowaliśmy?
Ostrygi z zatoki Meksykańskiej
Absolutnie najlepszym i bezsprzecznie naszym ulubionym smakiem Nowego Orleanu zostały ostrygi.

Każdego dnia zjadaliśmy ich przynajmniej dwa tuziny. W każdej formie i z każdym dodatkiem smakowały rewelacyjnie – surowe, skropione jedynie cytryną lub z dodatkiem salsy albo chrzanu, jak i grillowane w połowie muszli z ziołami, parmezanem, gęstym sosem z masła, mleka i mąki, i posypane bułką tartą, czyli słynne Ostrygi Rockefellera. Dostać je można niemal w każdej restauracji w mieście – zawsze świeże i zawsze smaczne.
Gumbo
Nie można wyjechać z Nowego Orleanu nie próbując gumbo. Choć jest to najbardziej tradycyjne danie NOLA, pochodzi z połączenia czterech różnych kuchni świata – zachodnioeuropejskiej, afrykańskiej, karaibskiej z delikatnym wpływem kuchni rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej.

Zasadniczo wyróżnić można dwa główne rodzaje gumbo – gumbo z mięsem (kurczakiem i kiełbasą) i gumbo z owocami morza (krewetki, ostrygi, mięso kraba, itp.). Danie zawsze gotowane jest przez kilka godzin, zawsze wśród głównych składników zawiera seler naciowy, cebulę i paprykę oraz zawsze podawane jest z ryżem. Jednak, podobnie jak z polskim bigosem, nie ma jednego „właściwego” przepisu jak należy gumbo ugotować, bo ilu kucharzy, tyle różnych wariacji tej potrawy. My spróbowaliśmy trzech różnych gumbo i zupełnie szczerze ciężko powiedzieć, które z nich było najlepsze.
Jambalaya
Kolejny z klasyków kulinarnych Nowego Orleanu to jambalaya, która w sposobie przygotowania bardzo przypomina gumbo. Głównymi składnikami są różne rodzaje mięsa (kurczak, kiełbasa, mięso aligatora lub inne) albo owoce morza, do tego klasyczna trójka warzyw – cebula, seler naciowy i papryka – oraz czosnek i pietruszka, wszystko przyprawione całą gamą charakterystycznych w smaku przypraw. Zasadnicza różnica pomiędzy gumbo a jambalayą polega jednak na wykończeniu potrawy – gumbo podaje się z ugotowanym osobno ryżem, a przy przygotowaniu jambalayi ryż dodaje się jako składnik potrawy podczas gotowania. Która potrawa jest smaczniejsza? Choć tak do siebie podobne, to smakują zupełnie inaczej, więc ciężko je porównać.
Kreolskie krewetki lub raki
Kreolskie krewetki lub kreolski rak to dania, które można by nazwać bardziej pikantnym odpowiednikem gumbo. Przygotowane z jednego rodzaju owoców morza, tradycyjnie podawane z ryżem, nie różni się zbytnio od gumbo poza dużo bardziej pikantnym doprawieniem.
Czerwona fasola z ryżem
Jeszcze jeden klasyk gotowany w jednym garnku i podawany z ryżem. Zgodnie z niepisaną tradycją, mieszkańcy Nowego Orleanu czerwoną fasolę z ryżem najczęściej gotują… w poniedziałki. Dlaczego? Bo do przygotowania dania można wykorzystać resztki mięsa z sobotniego i niedzielnego obiadu, a ponieważ fasola potrzebuje wielu godzin gotowania, czas ten można przeznaczyć na pranie i sprzątanie mieszkania po weekendzie. Choć danie jest ciekawe w smaku, to my zdecydowanie wolimy rodzimy odpowiednik – fasolkę po bretońsku.
Szaszłyki i kiełbasy z aligatora
Na French Markecie oraz w niektórych restauracjach dostać można szaszłyki lub kiełbasy z mięsa aligatora. Czy mięso aligatora jes smaczne? Sami nie spróbowaliśmy, jednak od pani siedzącej tuż obok nas w jednym z barów wiemy, że jej przypominało smak wieprzowiny. Nie mamy jednak pewności czy to aligator tak smakuje, czy prostu do kiełbasy dodano za dużo mięsa wieprzowego, które zupełnie zmieniło zasadniczy smak mięsa gada.
Po-boy
Również tego klasyka nie spróbowaliśmy, ale wspomnimy o nim, ponieważ mało które miasto może pochwalić się swoją tradycyjną kanapką. Co odróżnia po-boya od innych kanapek? Przygotowana w pieczywie bagietkowym wysoka kanapka ułożona jest z wielu warstw sosów i warzyw oraz najważniejszej z nich – pieczonego mięsa. Nam przypominały trochę hamburgery, tylko z certyfikatem NOLA.
Beignets
I w końcu przyszedł czas na słodkie! Nie ma przecież nic lepszego niż dobra kawa i coś słodkiego.

Tradycyjne beignets, choć często nazywane są francuskimi pączkami, w smaku przypominają puchate faworki – smażone są w głębokim oleju oraz posypane ogromną ilością cukru pudru. Najlepiej smakują jeszcze ciepłe wraz z café au lait, czyli kawą z gorącym mlekiem w proporcji 1:1. Najsłynniejszym miejscem w Nowym Orleanie, które serwuje tradycyjne beignets i café au lait, jest kawiarenka Café Du Monde, na rogu placu Jackson Square.
Bagna
Z czym najczęściej kojarzona jest Luizjana? Oczywiście z bagnami. Nie moglibyśmy wyjechać z Nowego Orleanu bez zobaczenia, choćby przez krótką chwilę, tych słynnych mokradeł. Zdecydowaliśmy się więc na wykupienie zorganizowanej wycieczki w jednym z bardzo wielu biur podróży. Pobudka bardzo wcześnie rano (według naszych standardów określenia „wcześnie rano”), blisko godzinna jazda autobusem na bagna, ale czego się nie robi, żeby zobaczyć na własne oczy tę wyjątkową scenerię, oglądaną tyle razy w różnych filmach.

Honey Island są jednymi z najmniej zmienionych przez działalność człowieka bagien rzecznych w całych Stanach Zjednoczonych. Niektórzy nazywają je również „najbardziej dziewiczymi” bagnami w USA. Zlokalizowane na granicy stanów Luizjana i Mississippi,- Honey Island zajmują powierzchnię około 280 km2, z czego znaczna część objęta jest rządowym programem ochrony naturalnego środowiska życia dzikich zwierząt. Wśród wielu dzikich mieszkańców bagien wymienić można m.in. aligatory, żółwie, węże, szopy amerykańskie, nutrie, dziki, niedźwiedzie, sowy czy bieliki.

Aura, która towarzyszyła nam podczas wycieczki, jeszcze pełniej pozwoliła poczuć niesamowity klimat luizjańskich bagien. Poranek był szary, lekko mglisty, a powietrze aż ciężkie od wilgoci. Łódź powoli płynęła odnogami rzeki Pearl, wpływała w moczary i wysokie trawy. Wszędzie dokoła z wysokich drzew zwisał bardzo charakterystyczny hiszpański mech (tzw. „spanish moss”), sprawiając, że drzewa wyglądały jeszcze bardziej posępnie i ponuro. Czasem wśród gałęzi zobaczyć można było ptaki w ciszy obserwujące przepływającą łódź, a pomiędzy krzakami na brzegach rzeki dziki lub szopy szukające jedzenia. Najbardziej niesamowicie wyglądały jednak oczy aligatorów zanurzonych w wodzie, które od czasu do czasu dostrzec można było gdzieś w wodzie lub wśród traw i gałęzi na brzegu.
Magiczny wręcz krajobraz, wiele ciekawych informacji i historii z życia bagien, dzikie zwierzęta karmione przez przewodnika tuż przy brzegu łodzi – to kwintesencja ponad dwugodzinnej wycieczki, która ostatecznie utwierdziła nas również w przekonaniu, że do Nowego Orleanu jeszcze wrócimy.
Przydatne informacje:
- Wybieracie się do Nowego Orleanu, ale nie macie za dużo pieniędzy? Oto lista 50 darmowych atrakcji turystycznych miasta! Co prawda nie wszystkie są dostępne przez cały rok, jak np. Mardi Gras (w karnawale) czy Festiwal French Quarter (w kwietniu), ale na pewno znajdziecie na liście kilka rzeczy, które Was zainteresują.
- Chcecie być na bieżąco z wydarzeniami muzycznymi w Nowym Orleanie? Zajrzyjcie na stronę Przewodnika Muzycznego po Nowym Orleanie. Znajdziecie tam informacje o nadchodzących koncertach, festiwalach i ważniejszych wydarzeniach muzycznych w mieście.
- Żeby zjeść ostrygi nie trzeba się mocno wysilać w poszukiwaniach. W różnych restauracjach kosztują od 12USD za tuzin świeżych ostryg i od 20USD za tuzin Ostryg Rockefeller. Czy to drogo? Tak, bo jest jedno miejsce w Nowym Orleanie, gdzie każdego dnia podczas Happy Hours, pomiędzy 16:00 a 20:00, przy zamówieniu piwa można kupić tuzin świeżych ostryg za 3USD lub grillowanych za 7,50USD. Ostrygi są zawsze świeże, a piwo z małych browarów wyborne. Zainteresowani? Wybierzcie się do baru Samuel’s Blind Pelican przy Saint Charles Avenue.
- Chcecie spróbować gumbo, jambalayę, kreolskie owoce morza lub czerwoną fasolę z ryżem? Każde z dań możecie spróbować w dowolnej restauracji serwującej tradycyjne dania kuchni nowo orleańskiej. Osobiście polecamy jednak poszukać miejsca, które serwuje wszystkie dania w małych porcjach „na spróbowanie” w cenie jednej tradycyjnej porcji. My takie miejsce znaleźliśmy na French Markecie i za kwotę 25USD spróbowaliśmy: tradycyjnego gumbo, gumbo z owocami morza, jambalayę, kreolskie krewetki i czerwoną fasolę z ryżem.
- Na French Markecie oraz w niektórych restauracjach dostać można szaszłyki lub kiełbasy z mięsa aligatora. Jest to dość drogi przysmak – jeden szaszłyk kosztuje około 4-5USD, a cena pieczonej kiełbasy z aligatora zaczyna się od 8-9USD.
- Po-boy to najbardziej popularny rodzaj kanapki w Nowym Orleanie. Średnia cena po-boya to ok 5 do 10USD w zależności od zestawu.
- Beignets, czyli tradycyjne nowoorleańskie pączki oraz café au lait można kupić w wielu kawiarniach w Nowym Orleanie. Najsłynniejszą z nich jest Cafe du Monde na rogu placu Jackson Square. Jeden zestaw – mała kawa i trzy pączki kosztuje 6,50USD.
- Wycieczkę na bagna Honey Island można zarezerwować niemal w każdym lokalnym biurze turystycznym w Nowym Orleanie. Ceny i czas trwania wycieczek są do siebie bardzo zbliżone – około dwugodzinna wycieczka wraz z przewodnikiem kosztuje od 23 do 30USD przy dojeździe własnym oraz od 48 do 60USD w przypadku odbioru z hotelu na terenie Nowego Orleanu. Warto zapoznać się z ofertami różnych biur, ponieważ wiele z nich oferuje promocje i zniżki, np. przy wykupieniu dwóch wycieczek lub przy rezerwacji przez internet można oszczędzić nawet do 10USD na 1 bilecie. Oto trzy przykładowe oferty różnych biur podróży: www.honeyislandswamp.com, www.cajunencounters.com oraz www.pearlriverecotours.com.